piątek, 5 lutego 2016

Dystans

Pisałam dawno temu, od ostatniego postu minął prawie rok. W związku teoretycznie jest ok. Ale to tylko teoretycznie, z punktu widzenia przechodnia na ulicy. Przytulanie, pocałunki, słodkie słówka, słowa, że jestem najważniejszą osobą w jego życiu, że tak bardzo mnie kocha...czasem ciężko mi w to uwierzyć, mam przed oczami obraz tego, że nawet przez 1,5 roku naszego związku nie zaprosił mnie do siebie do domu. Nie traktuje mnie poważnie? Co ukrywa? Wstydzi się mnie? Nie wiem, nie potrafię sobie tego logicznie wytłumaczyć, dla mnie te pytania nie mają odpowiedzi. Jest mi bardzo przykro ale przecież szkoda skreślić to co tyle czasu budowaliśmy... U mnie jesteśmy codziennie, jest w moim życiu cały czas, co bym nie robiła. Rano wstaje, od razu piszę smsa, wracam do domu od razu proszę żebyśmy się spotkali, wieczorami rozmawiamy przez telefon. Wszystkie swoje sprawy staram sie załatwiać z nim. Nie odsuwam go od siebie, nie izoluje swoich spraw od niego.Zna moją rodzinę, spędzamy razem dużo czasu (chcąc nie chcąc). Też czasami nie chciałam żeby przychodził, żeby widział moją mamę, która zawsze robi mi wstyd, nie potrafi się kulturalnie zachować jak przystało na osobę w jej wieku, na matkę, ma o niej złe zdanie, przykro mi.Siedzieliśmy u mnie do późnego wieczora, a potem miałam terror w domu, bo przecież "tak nie wypada do tej godziny". Wielokrotnie zabraniała mi, żeby przychodził. Co miałam zrobić? Powiedzieć wprost? To głupie. Gdzie wtedy byśmy się spotykali? Siedzielibyśmy w aucie? Chyba nie jestem aż tak bezczelna. Czuję się bezradna.  Często płaczę. Jak mówię mu to wszystko, że czuje się jak bym była obcą osobą dla niego to mówi, że przesadzam, mówię, że sprawia mi to przykrość to mówi, że on nic takiego nie robi żebym miała przez niego płakać,  uspokaja mnie. Po czasie ulegam. On jest w moim życiu cały czas.... A ja? Stoję gdzieś na uboczu, izoluje mnie od swoich spraw, swojej rodziny. Czasami nie wytrzymuje, siada mi na psychikę. Płakać mi się chce jak słyszę jak wszystkie koleżanki opowiadają jak jest u ich chłopaków,potrafię rozpłakać się  jak widzę coś w filmie lub słyszę coś w piosence. Jak on opowiada o swojej rodzinie to łezka mi się w oku kręci, że nie mogę ich bliżej poznać. Wszystko mi o tym przypomina. Boli mnie to. Kłuje w serce. Siada na psychikę. Nie potrafię patrzeć przez inny pryzmat, mam klapki na oczach. Jak próbuję z nim rozmawiać to bardzo się denerwuje, zwala winę na mnie, Facet w tym wieku nie powinien się tak zachowywać. Żyje 20 lat na tym świecie, miałam wrażenie, że jak ktoś mnie zaprasza do siebie to wypada w końcu się odwdzięczyć...
 Może źle wywnioskowałam....albo jestem jeszcze za głupia żeby to wszystko pojąć, ogarnąć rozumem....