niedziela, 2 grudnia 2012

Piątek, chillout, leżymy na huśtawce, patrząc w niebo, rozmawiamy. Ja i trzy osoby bliskie mojemu sercu. Ale mamy rozkminy. My, cztery różne charaktery, cztery inne osoby, każda z nas chodzi do innej szkoły/klasy, często nie widujemy się od piątku do piątku, lub przelotem na korytarzu, mówimy sobie siema, zachowujemy się jakbyśmy były tylko na cześć, a tak naprawdę łączą nas takie mocne węzły, węzły przyjaźni, która często jest w stanie przetrwać cały tydzień bez rozmowy, bo przecież każda z nas ma swoje życie, innych znajomych,obowiązki, naukę i rodzinę, ale nagle nadchodzi piątek, taki magiczny dzień w którym się spotykamy, który jest zarezerwowany tylko dla nas, nie liczą się obowiązki, rodzice którzy karzą wrócić wcześniej do domu, jesteśmy my i ten chill i ta swoboda bycia razem,  to jest takie wspaniałe, że możemy o wszystkim porozmawiać, że nie mamy przed sobą tajemnic że traktujemy się jak siostry, mimo tego że przez cały tydzień traktujemy się jakbyśmy się nie znały. Siedzenie na altance w parku, palenie i picie, pizza w hicie na zakończenie wieczoru przecież nie jest jakąś wyrafinowaną formą spędzania czasu ale dzięki wam ten czas stał się taki wyjątkowy. Dziękuje Bogu, że mam takich ludzi i proszę żeby to trwało jak najdłużej, żeby każda miała czas w weekend, i żeby każdy kolejny piątek wyglądał tak jak ten przedwczorajszy! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz